czwartek, 10 września 2015

Humoreska nr 41. N I E Z G U Ł A

                                                              
         Wiesiek to zawsze nałowi ryb, a Ty to tylko siedzisz przed tym telewizorem i oglądasz durne filmy - powiedziała Hanka do męża Frania. Prawdę powiedziawszy, Franiu, taki tekst słyszał już "Bóg wie ile razy".
        - Nie mam sprzętu, próbował się tłumaczyć.
        - To kup ,Ty niezguło! Z irytacją w głosie - powiedziała Hania.
        - A Ty wiesz ile to będzie kosztować?
       - Pozwalam Ci wydać nawet 1000zł. Poproś Wieśka, to pomoże Ci kupić co trzeba, bo Ty oczywiście nie masz zielonego pojęcia. Ja z nim porozmawiam, żeby Cię zabrał ze dwa razy na ryby i czegoś nauczył.
      Wiesiek był nie tylko doskonałym wędkarzem, ale i znanym w swoim towarzystwie humorystą. Szczególnie lubił pożartować sobie z Frania, ale Go bardzo cenił za pracowitość, lojalność i dużą wiedzę.
Za edukację wędkarską swojego przyjaciela zabrał się z wielką przyjemnością. Obiecał sobie dobrą zabawę.
        "Czym mogę Panom pomóc?" - Powitała ich grzecznie panienka w sklepie wędkarskim.
        Kupimy wagę, ale taką do dwudziestu kilogramów i miarę o długości 1,5m.
        - Co Ty Wiesiek. - Nieśmiało protestował Franio.
        I tą największą siatkę. I ten największy podbierak. Także wodery, ponton i 20 kg zanęty.
      Wiesiu - błagam - przestań, szeptał Franiu. A Wiesiek kipiał humorem. Kupili podstawowy  sprzęt: dwa wędziska, dwa kołowrotki, spławiki, żyłki, haczyki i kilka innych drobiazgów.
        - Teraz idziemy do Ciebie do domu i nauczę Cię wiązać haczyki, pod warunkiem, że masz coś w barku. Oj mam, mam powiedział z radością Franiu.
       W najbliższą niedzielę, na godzinę przed świtem, siedzieli już w łódce, na miejscu gdzie od kilku dni Wiesiek nęcił leszcze. Po drodze na łowisko, Franiu otrzymał szczegółowy instruktaż, więc teraz wiedział co i jak. Już po kilku minutach Wiesiu wyholował niezłą sztukę, tak 1,5 kg.
       Franiu był bezgranicznie podniecony gdy jego spławik zasygnalizował branie. Zaciął. Jest, czuję opór, tysiąc myśli przelatuję przez głowę, pierwsza ryba w życiu, niemożliwe opór znikł.
       Nie martw się będzie następny - Pocieszył Frania przyjaciel, ciągnąc drugiego leszcza.
      Potem było dziwnie: Franiu złowił cztery piękne sztuki jeden po drugim, a na koniec giganta. Wiesiu wycenił go na 5 kg. Sam pozostał z dwiema sztukami. Zrobiło się całkiem widno. Leszcze odeszły.
       Wracali do domu. Franiu był szczęśliwy. Marzył o następnych wyprawach wędkarskich. W pewnej chwili zapytał: Wiesiu, powiedz mi czy ja jestem taki niezguła jak mówi Hanka?