środa, 16 listopada 2011

Humoreska 21. Wędkarz Mareczek

Zakochani myślą o sobie.
           Nad jeziorem Kortowskim, tuż przy koszarach, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, była dobrze utrzymana plaża z ciągiem pomostów. W porze wakacyjnej przychodzili tam nie tylko wędkarze z rodzinami. Było gwarno i wesoło. Czynny był bufet. Bywalcy na ogół znali się.
           Pewnego dnia przyszedł i Mareczek. Niewielkiej postury, lubiany przez wszystkich i znany z tego, że do czego się dotknął to zepsuł. Wędkarzem był zajadłym lecz rezultaty miewał mierne. Dostał płoteczkę od kolegi, założył na kotwiczkę i wyrzucił na jezioro, najdalej jak potrafił. Usiadł na skraju pomostu bez poręczy i czekał na branie szczupaka.
            Niedługo. Spławik gwałtownie zanurkował. Mareczek zerwał się na nogi
i chwycił wędzisko. Błyskawicznie nastąpiło takie silne szarpnięcie, że Mareczek stracił równowagę i rąbnął do wody. Wszystkie oczy  zwróciły się w stronę  łomotu. Dwaj koledzy skoczyli do wody ratować Mareczka, bo pływać to On nie potrafił. Trzymał za to dzielnie wędzisko.
            W chwili gdy dowlekli Go do płycizny z wody wystrzelił, na dużą wysokość, ptak, a potem z krzykiem opadł i zanurkował. Publiczność nie rozumiała co się dzieje. Jeden z ratowników zorientował się szybko, że na wędce Mareczka jest uczepiony perkoz. Wyrwał Mu, trzymany kurczowo, kij i powoli wybierał żyłkę. Perkoz walczył długo i zaciekle. Dopiero na brzegu przyrzucony kocem uspokoił się na tyle, że można było mu delikatnie wyjąc kotwiczkę z dzioba.
             Uwolniony ptak poszybował w dal przy głośnych brawach publiczności.
             Przez następnych kilka lat gdy nadchodziła wiosna, a ja spotykałem Mareczka, to niezmiennie pytałem:    Czy perkozy już biorą?