środa, 30 marca 2011

Humoreska 4. CO MOŻNA ZŁOWIC NA WĘDKĘ?






                                              


    Była piękna czerwcowa niedziela. Siedziałem z przyjacielem w łódce na jeziorze Kortowskim w Olsztynie. Obok nas łowił ryby starszy pan także z łodzi.
        Na jeziorze panował duży ruch – pływały żaglówki, kajaki i łodzie. W pewnej chwili w rejon naszych spławików wpłynął kajak z parką rozbawionych, skąpo ubranych studentów.
        Starszy Pan, zajęty swoimi sprawami, wykonał silny zamach i ciężka bomba z żywcem wylądowała kilka centymetrów od kajaku.
        Student, widocznie dowcipny, odezwał się: –„Panie, uważaj Pan, bo na tę swoją wędkę złapiesz Pan moją dziewczynę.”
        Starszy Pan odchrząknął i powiedział do studenta: „Panie, ja taką jedną zgagę złowiłem 45 lat temu i do dzisiaj nie mogę się od niej odczepić. Po co mi druga.” Student stracił ochotę do dalszej dyskusji i szybko odpłynął.

niedziela, 27 marca 2011

Humoreska 3. Dziesięć przykazań łowienia okoni.






Fishing as recreation and sports displayed by fisherman at lake              



                        
1. Szukaj                                          6. Zmieniaj przynęty.   
2.Drażnij                                          7. Zmieniaj   sprzęt                                                       
3. Nie żałuj przynęty                        8. Zmieniaj głębokości
4. Spiesz się                                      9. Nie załamuj się
5. Nie spiesz się                                10. Miej szczęście

Ad.1. Okoni trzeba szukać - zawsze. Szukanie ma podstawowe znaczenie i dlatego jest numerem jeden w moich przykazaniach. Okoń bywa nieprzewidywalny. Można go znaleźć pod lodem na głębokości 30cm w jeziorach płytkich, ale i na 30m w jeziorach głębokich. Żeruje w toni, ale i z zasadzki w trzcinach. W rzeczkach i rzekach uwielbia dołki, wsteczne prądy, zwalone drzewa, luki w wodnej roślinności i inne zatopione przedmioty dające mu poczucie bezpieczeństwa. Bywało, że łowiłem piękne okonie w rzece Kiermas, przez kilka godzin, wiosną, przy samym brzegu w oczku o wymiarach 40x40cm, otoczonym zewsząd zeszłoroczną roślinnością, na głębokości 80cm. Wypływanie na jezioro bez sondy w poszukiwaniu okoni nie wróży, na ogół, nic dobrego.

Ad.2. Z natury okoń jest ciekawy. Jak każdego drapieżnika elektryzuje go ruch. Ma bardzo zmienne nastroje; od całkowitej obojętności na to, co się wokół niego dzieje po szał polowania w stadzie. Pośród setek brań na drgającą mormyszkę, tej zimy, miałem zaledwie kilka na tzw. "lenia". Świeży żywiec jest dla okonia o wiele skuteczniejszy od takiego, co już nie rusza ogonem.

Ad.3. Generalnie dla okonia przynęta może być tylko za mała. Łowiłem na rosówki okonki o połowę mniejsze od tej rosówki. Ukleje na haczyku potrafił atakować okoń o 1cm od niej większy. Im większy robak tym większa szansa na ładnego okonia. Przy rzadkiej częstości brań należy wymieniać przynętę na żywą i energiczną.

Ad.4. Jeżeli znalazłeś okonie w toni jeziora, czy np. pod lodem, to należy się spieszyć z ich łowieniem, bo odpłyną i będzie po zabawie.

Ad.5. Jeżeli okoń zdecyduje się na połknięcie przynęty, czy to jest robak, czy żywiec lub ochotka na mormyszce - na ogół nie rezygnuje i dlatego podcięcie może być tylko za wczesne.

Ad.6. Jeżeli wiesz, że w łowisku są okonie i nie chcą brać na "gumki", próbuj na wędki spławikowe. Może okazać się skuteczna mormyszka albo obrotówka o fikuśnym kolorze.

Ad.7. W czasie pewnego letniego dnia brania na wspaniałego żywca były sporadyczne. Gdy przyszło mi do głowy spróbować na rosówki, rezultat był wspaniały. Pamiętam też sytuacje odwrotne.

Ad.8. Doświadczony wędkarz wie, że o każdej porze roku okoni trzeba szukać na odpowiedniej głębokości. W warmińskich jeziorach w maju najczęściej okonie żerują na wodach do 6 metrów głębokości. W jesieni im później, tym głębiej, np. w początku października 6 do 8 metrów, ale w końcu listopada nawet na 15m. Pod lodem - wieczna niewiadoma - najczęściej przy dnie, ale kiedyś po całym dniu bezskutecznych prób na różnych głębokościach, przez przypadek, odkryliśmy szalone brania tuż pod lodem w pobliżu trzcin.

Ad.9. Wędkarz rasowy to optymista. "Dokąd piłka w grze" dotyczy także wędkowania. Bywało, że po wielu, wielu godzinach następował przełom. Zawsze można sobie powiedzieć - następnym razem będzie lepiej.

Ad.10. W wędkarstwie tak jak w życiu - trzeba mieć szczęście. Widziałem nieudaczników i beztalencia z nadzwyczajnymi sukcesami i mistrzów z super sprzętem obok - zgrzytających zębami.

Na zakończenie: od około 40 lat łowię tylko okonie. Przeczytałem wszystko to, co było możliwe na ich temat. Wiem tylko, że to ryba wyjątkowo kapryśna i nieprzewidywalna. Ponadto wiem, że okonie nie umieją czytać, bo nie stosują się do "wędkarskiego kalendarza brań"!

niedziela, 20 marca 2011

Humoreska 2. Wędkarze żyją dłużej!

Długo, nawet po 100 lat              
    Rasowy wędkarz przynajmniej raz w tygodniu wybiera się "na ryby". W roku daje to około 50 wypraw. Rasowy wędkarz to taki, który wędkuje przez całe życie - wiosną, latem, w jesieni i zimą. W upale, słocie i na mrozie. Przeżywa cudowne majowe wschody słońca i ogląda klucze powracających ptaków. Upaja się wspaniałym zapachem kwitnącej nieopodal czeremchy. Podziwia przebogate gamy kolorów jesieni w nadbrzeżnych lasach i gajach. Wędkarz zawsze czuje się dobrze, ma nadzieję na sukces. Nad wodą wędkarz, stary czy młody, nie myśli o chorobach, o niespłaconych ratach, a taki podły szef z pracy jest w kosmicznej dali. Złowienie ryby to radość, a niezłowienie to też całkiem dobrze - nie ma ryb, to nie ma skrobania, smażenia i całego ambarasu.                                               Łowienie ryb to życie bezstresowe, ale pasjonujące, z dala od ludzkiego zgiełku, ale w harmonii z przyrodą. Jeżeli wędkarz wędkuje 20, 30 czy 50 lat, to tych dni śród przyrody uzbiera się sporo:
50 x 50 = 2500 dni
Ile to lat?                   Pan Bóg stwarzając człowieka, zaraz na wstępie, ustala każdemu limit długości życia. W swej dobroci P.Bóg postanowił, że czas spędzony przez człowieka na rybach nie liczy się do tego limitu. Dlatego wędkarze żyją dłużej.

Humoreska 1. Wędkarska pasja

Każda pora jest dobra.
 

   Był rok 1968, 2 maj, poranek chłodny, po nocy ze szronem. Brać wędkarska już od 6:00 stanęła nad jeziorem i rozpoczęło się losowanie stanowisk przed zawodami. Ubrani w kufajki i gumofilce wędkarze pokrzepiali się "czym kto miał" i od razu zrobiło się wesoło.
     Zawody wędkarskie zaplanowane były nie z brzegu, lecz ze środków pływających. Te środki pływające to sześć łódek, a reszta drewniane kajaki. Wielka, stateczna, stalowa łódź była przeznaczona dla sędziów i ewentualnie jako środek ratunkowy.
     O godzinie 7:00 rozpoczęły się zawody. Każdy zawodnik zakotwiczył przy bojce z wylosowanym numerem. Ryby brały "jak wściekłe", to też mało kto zwracał uwagę na to, że rozeschnięte po zimie kajaki nabierają wody. Kajak z wodą to wywrotny kajak. Nie trzeba było długo czekać. Stary Marcin ciągnąc pięknego leszcza stracił równowagę i "wylądował" pod kajakiem. Za nim dopłynęła łódź ratunkowa, zanim wyciągnęli Marcina do łodzi, to już zdążył się nieźle opić wody. Siedział biedak, kaszlał, rzęził, pluł i przewracał oczyma. W tym czasie załoga zbierała z wody bambusowe wędki, wiaderka i inne skarby. Marcin doszedł do siebie, rozejrzał się wokół i zapytał - "A gdzie robaki?".