czwartek, 11 sierpnia 2011

Humoreska 14. Wędkowałem w Szwecji

                                                    


   Wędkowałem w Szwecji. Tam też ryby mają swoje grymasy i niecodziennie chcą współprac ować z wędkarzem. Spotkałem tam ciekawego człowieka - wędkarza, a może nie wędkarza? Prawie codziennie jeździł łowić ryby na cudowne jezioro Vanern. Łowił tylko z brzegu w zatoczkach i na przystaniach na głębokości do 1m. A co łowił? Łowił leszczyki, płoteczki, okoneczki i inny drobiazg, według zasady im mniejsza tym lepsza. Po każdej wyprawie opowiadał jakie to "gigantyczne" sztuki mu się urwały. Co by to wskazywało, że to wędkarz.
         Dlaczego poświęcał tyle czasu i wysiłku, aby złowić jak najwięcej rybek? Otóż ten Pan, nazwijmy Go Karol, kochał bezgranicznie na pół zdziczałe koty. Przychodziły te koty na jego wielką, piękną posesję, wśród lasów i wzgórz, wtedy kiedy chciały - jak to koty. Było ich siedem, każdy miał swoje imię. Kiedy w obejściu pokazywał się np: "Kubuś" wszystko i wszyscy przestawali istnieć rozpoczynało się karmienie rybami. O nie, to nie były ryby prosto z wody. W czerwcu i lipcu dni w Szwecji są długie. Karol kończył wędkowanie około 23-ciej. Złowione rybki przekładał z siatki do 15-sto litrowego pojemnika z wodą, potem ten pojemnik dźwigał do samochodu [nawet 2 km]. Cały ten wysiłek był po to aby kotki miały jak najświeższe jadło. W domu rybki wędrowały do wypełnionej po brzegi wanny. Następnie Karol jadł obiad i zabierał się do sprawiania śniętych i słabych . Każda była skrobana, patroszona i szatkowana na drobne kawałeczki. Łebki były miażdżone. Około 3-ciej rano Karol szedł spać. Wstawał o 11-stej. Jeśli były koty to je karmił. Karmieniu towarzyszył niekończący się monolog. Jeśli któryś z kotów np: "Mateczka" dał się pogłaskać, to Karol był bezgranicznie szczęśliwy.
         Nie zrobię żadnego odkrycia jeśli stwierdzę - ludzie mają różne " KOTY".

1 komentarz:

  1. Podziwiam Pana, ciekawa notka napisana przez prawdziwego Pasjonata. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń