![]() |
Gdy dopadnie pech - nie poradzisz? |
Nareszcie dojechał. Na jego brzegu już stało dwóch miejscowych wędkarzy. Miny mieli roześmiane, a w siatkach ładne okonie. Nie tracił czasu, napompował ponton, złożył podrywkę i mozolnie łowił żywczyki.
No tak...Wędki zostały w garażu. Żeby było chociaż na kogo zwalić winę, ale na kogo?
Panie, powiedział miejscowy, jedź pan do Olsztyna, my gratów przypilnujemy, za dwie godziny będziesz pan z powrotem.
Zły na siebie i na cały świat usiadł za kierownice. Przed garażem dopadła go żona. Co ty tu robisz? Tłumaczył się. Ona w charakterystyczny sposób popukała się w czoło. Zawieziesz mnie do pracy - zarządziła. Co miał robić? Zawiózł, a potem już bez pośpiech pojechał nad jezioro.
Dawno minęła dziewiąta. Miejscowi leżeli na trawie. Ich spławiki stały nieruchomo.
- Panie, godzinę temu przestał brać. My idziemy do domu i panu też radzimy. Miałeś pan
pecha, spróbuj pan jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz