
Siedząc w łódce na skraju roślinności podwodnej można spróbować stukania w dno łodzi. Przestraszona drobnica przemieszcza się energicznie, a okoń rusza w pościg. Robienie hałasu jest bez sensu, gdy łowimy okonie wśród spławiającej się uklei. Hałas spowoduje jej odpłynięcie poza nasze „pole rażenia”, a wraz z ukleją popłyną okonie i brania natychmiast skończą się.
Na lodzie często stosowałem taki wybieg: gdy w nowo wywierconym otworze nie było brań na mormyszkę ,wyciągałem ją i wpuszczałem ciężką błystkę. Po 15-stu poderwaniach (najczęściej bez rezultatu) wyciągałem błystkę i jak najszybciej wpuszczałem mormyszkę – często następowały 2-3 brania ładnych okoni. Kolejny otwór i zabawa od początku.
W ostatnich latach dla zanęcenia okonia pod lodem, wielu wędkarzy, stosując odpowiedni przyrząd umieszcza nad dnem drobną ochotkę (tzw.pikiera). Wydałem sporo pieniędzy na pikiera, przez dwie zimy wielokrotnie eksperymentowałem i nigdy nie miałem widocznego rezultatu. Być może robiłem coś nie tak. W moim przekonaniu, jak z powyższego wynika, okoni nie nęci się tak jak ryb karpiowatych . W pewnych okolicznościach można próbować różnych sztuczek
bez gwarancji sukcesu. Znacznie pewniejsze jest szukanie żerujących okoni. Znacznie pewniejsze jest uwiedzenie kobiety, gdy podejmuje się liczne próby, niż wówczas gdy się czeka, aż przyjdzie sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz