sobota, 3 grudnia 2011

Humoreska 22. Wędkowanie, którego nie było.

       






       Świtało. Przenikała Go radość. Podświadoma nadzieja na sukces. Nadzwyczajna chęć do działania jaką niesie z sobą wiosenny poranek. Wkładał do łódki wędkarskie manele z nie uświadomionym pośpiechem. Wypłynąć. Jak najszybciej wypłynąć. Wtedy Ją zobaczył.
                 Stała tuż. Na sąsiednim pomoście. Nie była młoda, ale i nie stara. Nie brzydka,ale i nie ładna. Miała oczy wielkie, przenikliwe, obezwładniające. Patrzyła na Niego. Czuł , że Go miażdży. Chciał Ją powitać, ale głos Mu zamarł. Stał się mały, zgarbiony, bezradny. Z trudem oderwał od Niej oczy. Chwycił wiosło i odpychał się od pomostu. Rozejrzał się. Znikła. Jak, gdzie?
                Nigdy przedtem Jej nie widział, a przecież znał dobrze ludzi i okolice. Skąd się wzięła i po co? Czuł Ją ciągle przy sobie. Wiedział, że niesie z sobą niepokój i grozę. Wiosłował miarową. W łódce nie było robaków. Zawrócił by je zabrać z pomostu. Bal się, że może ją znów spotkać. Było cicho, cudownie cicho, tylko słowik grał. Nie było Jej, odetchnął.
               Popłynął za cypel na swoje ulubione miejsce. Pech, stały tam już dwie łódki. Dalej to tylko bezrybie, może jednak dziś? Przy sitowiu pokazała się drobnica. Zmontował podrywkę. Rzucił w stado spławiającej się uklei. Pociągnął i stelaż rozleciał się. Koniec na dziś z żywcem. Ustawił łódkę i wyrzucił kotwicę. Jakimś cudem linka była przecięta i z kotwicą trzeba było pożegnać się. Myślał intensywni co teraz zrobić? Zobaczył najpierw jednego, potem jaszcze dwa okonie. Płynęły wzdłuż trzciny. Małe, średnie, duże - co raz więcej i więcej.
               Poczuł dotyk dłoni. Otworzył oczy. "Miałeś rano jechać na ryby" powiedziała Żona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz