czwartek, 19 grudnia 2013

Humoreska 27. Uroki wędkowania na mormyszę




Ich nic ne zniechęci
             Gdy nadchodzi grudzień, to każdy rasowy wędkarz wygląda mrozu. Mróz to lód. A jak wiadomo najlepiej bierze na pierwszym lodzie !? ( I najłatwiej utopić się.) Jak tylko trochę przymrozi, brać wędkarska szuka lodu. Gdzie? Oczywiście na małych i płytkich jeziorkach.
                 Rysiu od lat jeździ ze swoimi kolesiami na takie leśne jeziorko, w kształcie elipsy 300 na 700m i nie głębsze jak 2m. Na jednym końcu tego jeziorka wpływa i za 60m wypływa dość pokaźna rzeczka i dla tego ono nigdy całe nie zamarza ale i nie występuję przyducha. Kiedyś było tam okoni ochocho a może i więcej.
               Łowienie na błystkę jest tu uciążliwe i mało skuteczne ze względu na zielsko, za to na mormyszkę - istny raj. Często łowiłem tam wymiarowe okonki już na głębokości 40cm.
                    Urok łowienia polega na tym, że widać przez przerębel jak podpływają ryby do drgającej mormyszki i jak reagują na przynętę. Oczywiście wówczas nie patrzy się na kiwak, natomiast zacina się wtedy gdy mormyszka ginie w pyszczku ryby.
               Po kilku godzinach takiego patrzenia w przerębel i po powrocie do domu, wystarczy zamknąć na chwilę oczy i od razu widać jak okonie chwytają mormyszkę. Podobnie jak grzybiarz po udanej wyprawie widzi w domu dokoła prawdziwki.
                     Rysiu miał pewnego razu udany połów, a że i dziur nawiercił się bardzo dużo więc zasnął kamiennym snem. Widzi jak ogromny okoń połyka jego mormyszkę więc z impetem machnął ręko i ... uderzył śpiąco obok żonę. Zbudziła się żona, zbudził się i on.  Zaczął tłumaczyć się i przepraszać. Żona wykręciła się twarzą do ściany i powiedziała: Ty od tych ryb to już całkiem zgłupiałeś.
     
          
                     

                              
        


                                        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz