Większość wędkarzy uważa, że wędkarstwo to takie wspaniałe hobby, które powinni uprawiać także ich synowie. Dlatego zabierają nad wodę swoje latorośle już od najwcześniejszych lat. Młody ojciec kombinuję: po co ma się włóczyć niewiadomą gdzie i z kim, palić po kątach papierosy lub co gorsza popijać piwko, nie mówiąc już o narkotykach, niech lepiej "moczy kija".
Ojcu wydaje się, że wyprawa o świcie z synem (lub z synami) to wielka atrakcja dla niego. Często tak jest, ale bywa i odwrotnie. Nie wszyscy synowie podzielają zapał ojcowski, szczególnie wówczas gdy pierwsze wyprawy nad wodę nie obfitowały w sukcesy.
Z własnego doświadczenia wiem, że to hobby nie przechodzi z ojca na syna automatycznie. Dokładałem wszelkich starań aby zarazić syna wędkowaniem, niestety nic z tego nie wyszło. Może nauczyciel był złym nauczycielem.
Kiedy Jarek miał 6 lat, przy pięknej majowej pogodzie pojechaliśmy nad rzeczkę łowić okonki. Pokazywałem jak trzymać wędkę, jak zarzucać i jak zakładać robaki na haczyk. Łowiliśmy na czerwone robaki, jak wiadomo bardzo ruchliwe.
Kiedy zakładałem kolejnego robaka, Jarek zapytał: Tatusiu czemu on tak macha ogonkiem? Trudne pytanie. Odpowiedziałem też pytaniem: jak myślisz,kiedy pies macha ogonem to co czuję?
Myślę,że się cieszy. - Bardzo dobrze Jaraczku. Robak machając ogonem na haczyku też się cieszy. Jarek zrobił poważną minę, pokręcił głową i popatrzył na Ojca z niedowierzaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz