Grzegorz miał już swoje lata, a może
jeszcze więcej. Uważał, że człowiek porządny to taki co ceni słowo i
dotrzymuje go w każdej sytuacji. Był punktualny i od innych wymagał
punktualności, czasem aż do przesady. Raz podjętej decyzji nie zmieniał, albo z
wielkim trudem. Ta jego upartość w decyzjach była wielokrotnie uciążliwa dla
otoczenia, a i dla niego czasem kończyła się nie najlepiej lub śmiesznie.
Opowiadali o nim jego znajomi,
że jak Grześ zapowiedział wizytę np. na 16-stą to o 15 h 59 min i 30 sek.,
można było otwierać drzwi bo on już tam stał.
Od dziecka był zapalonym wędkarzem i to dobrym. Znał się
na sprzęcie i wiedział jak i gdzie go zastosować. Na ogół miał dobre rezultaty,
ale bywało, że ciągnąc ogromnego szczupaka wyholował dziurawy gumowy but. Zdarza się !
Czasem lubił jechać na ryby sam,
chociaż wybierał się także z kolegami, szczególnie w zimnie na lód. Chętnych
było wielu, bo wiedzieli, że jak pojadą z Grzesiem to bez ryby nie wrócą.
Oczywiście taki, który spóźnił się na umówioną porę, lub mu coś wypadło,
zostawał raz na zawsze „skreślony z listy” kumpli Grzesia na ryby.
Jak to mówią: – „Za kołnierz nie wylewał”, ale znał miarę i
wiedział kiedy, gdzie i z kim. Do śmierci będzie wspominał jak im smakowała
„czysta” przy - 15oC
na lodzie i płonącym ognisku. Wypić piwo w lecie też lubił.
Lekka zima w tym roku nie sprzyjała
wyprawom na lód. Taki nijaki marzec był prawie zmarnowany dla wędkarzy.
Grzegorz czekał na kwiecień. Wreszcie przyszedł. Piątek, sobota i niedziela
były cudowne, chwilami temperatura osiągała 20oC. Mógł wybrać się
nad rzekę dopiero we wtorek. Tak postanowił i tak zrobił. Wstał o szóstej,
szybkie śniadanie, robaki z lodówki i prawie biegiem do samochodu.
Nad rzeką zobaczył szron na trawie.
Spojrzał na termometr w samochodzie. Pokazywał 2oC. Ale co tam.
Ubrany był byle jak. Poszedł do swojego miejsca i rozłożył wędkę. Po kilku
minutach poczuł, że grabieją mu ręce. Złowił niewymiarowego okonka i jeszcze
mniejszą płoteczkę. Po 1,5 h zaczął dzwonić zębami. Do samochodu biegł i
myślał: - chłopie w którym miejscu masz ty przyjemność .
W domu, żona, popatrzyła na niego z
politowaniem, bo był ciągle zielony. „Kładź się do łózka bo jeszcze
rozchorujesz się.” – zarządziła. Po chwili przyniosła duży kubek herbaty i
powiedziała: -„Wypij to, dolałam ze 100 gram prądu i śpij uparciuchu".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz