wtorek, 4 lutego 2014

Humoreska 30. Wędkarze i strażnicy


                                                                     

           Na Pomorzu Zachodnim. między dwoma jeziorami,płynie sobie rzeczka, nieduża. W sezonie można tam coś drobnego złowić  albo i nie. Za to na początku kwietnia zjawiają się tam masowo okonie, na tarło. Szczególnie przed przepustem bywa ich,  "aż czarno". Niestety są to drobne okonki,rzadko trafi się wymiarowy.
        Wiedzą o tym wiosennym eldorado (od niepamiętnych czasów),miejscowi wędkarze.
         Niestety, wie także Straż Rybacka.Za dzień łowienia trzeba zapłacić aż 13 zł. Zrozumiałe, że chętnych do płacenia niewielu. I tu dzielna Straż ma pole do  popisu. Na szczęście widać ich z daleka jak jadą i można coś pokombinować. Przyjeżdżają i trzy razy dziennie.
         Stary Franciszek przyczłapał nad rzeczkę około 9-tej.Posiedział z godzinę i zauważył, że jedzie Straż .  Postępował zgodni z planem, nad którym myślał całą zimę. Ryby wylał, pomajstrował przy wędce, usiadł na pustym wiadrze i czekał.
  Dopadli go.
  - Ma pan zezwolenie?       
  - Nie nie mam.     
  - Zapłaci Pan mandat!              
  - Za co?
  - Za bezprawny połów ryb.
  - Ja ryb nie łowie.
  - Panie nie udawaj pan wariata, a ta wędka w wodzie      to  co? Dokumenty!!!
  - Ani mi się śni, a to w wodzie to nie wędka.
  - Krzysiu zobacz to.
   - Szefie, o jest ryba. Musi zapłacić!
   - To nie ryba tylko śledź. Nie lubię słonych śledzi, więc go moczę.
   - Słuchaj Stary, my Cię jeszcze dopadniemy.
   - "No zającu, ja ci jeszcze pokaże", zadrwił stary Franek ze Strażników i zaczął zbierać się do łowienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz